Miasto jest dokładnie takie, jak na filmach, z przepiękną architekturą, stromymi ulicami i barwnymi ludźmi. Polecam spacer wzdłuż zatoki, zaczynając od Ferry Building – zabytkowego budynku promowego. W środku możecie zjeść coś smacznego, nam najbardziej przypadły do gustu kanapki z krabami. Potem w drodze do Fisherman’s Wharf – Exploratorium, czyli wielkie centrum edukacji, gdzie ani dzieci, ani dorośli nie będą się nudzić. To takie miejsce, z którego trzeba było siłą wyciągać chłopaków. Do tego SFMOMA – muzeum sztuki nowoczesnej, koniecznie zajrzyjcie do sklepiku. Nie mogę też pominąć Golden Gate Bridge, to symbol San Francisco. Udało nam się zobaczyć most w całości dopiero ostatniego dnia, bo wcześniej okrywała go gęsta jak mleko mgła, ale właśnie wtedy, gdy był widoczny tylko częściowo, podobał mi się najbardziej.

W San Francisco największe wrażenie zrobiła na nas magiczna mgła, która pojawiała się znikąd i równie szybko znikała. Ostatniego dnia naszego pobytu obudziliśmy się bardzo wcześnie, bo jeszcze nie zdążyliśmy przyzwyczaić się do zmiany czasu i pojechaliśmy zobaczyć wschód słońca ze wzgórz Twin Peaks. To był najcudowniejszy wschód, jaki do tej pory widzieliśmy! Miasto pokryte mgłą, wstające słonce. Łzy w oczach i buzie otwarte z wrażenia
